czwartek, 4 października 2012

NIE DAJ SIĘ JESIENI !!


Pomyślałam sobie: "jesień zaskoczyła Polaków", bo nawet się nie obejrzałam, a już mamy jesień w pełnej krasie. Nagle z dnia na dzień zrobiło się tak zimno, że musiałam płaszcz z szafy wydostać. Już po 18:00 ciemno, rano szaruga, a temperatura nie przekracza 15 stopni:( Słoneczka mało, zaczął padać deszcz. Pojawiła się we mnie jakaś melancholia, żal, że już koniec lata i frustracja, że oby do wiosny. Czułam, że ciężej wstaje mi się do pracy, więcej jem i jakoś tak mi niewygodnie w tym życiu... Jak się okazało przyczyną może być sezonowa depresja... A co to w ogóle jest??

Depresja jesienna, zimowa czyli czym są sezonowe zaburzenia afektywne
Mówi się na to depresja jesienna lub zimowa, depresja sezonowa, a bardziej naukowo “sezonowe zaburzenia afektywne” lub “depresja o sezonowym wzorcu przebiegu”. Wszystko to oznacza przypadłość, która dopada wielu z nas jesienią lub zimą. Odbiera chęć do życia, pozbawia energii i radości. Przyjrzyjmy się jej bliżej:
  • ciągłe zmęczenie
  • uczucie smutku 
  • senność połączona z zaburzeniami snu
  • drażliwość
  • zwiększony apetyt - szczególnie na węglowodany (słodycze!)
  • osłabienie popędu płciowego.
źródło : http://pokonajstres.chart.civ.pl

No to ja!! Ale wcale mi się nie podobało, jak napisali, że taka sezonowa depresja może przekształcić się w depresję z pełnymi objawami... Pomyślałam sobie, że łapię tego byka za rogi i sio mi z tą depresją sezonową :D Mimo, że podczas jesieni i zimy trzeba włożyć więcej wysiłku w nasze aktywności, to paradoksalnie może to nam wyjść na dobre, bo możemy odkryć, to czego nigdy nie doświadczaliśmy, nie znaliśmy, nie robiliśmy. Ja mam takie pomysły na tą jesienną "chanrdę" :

Bardzo lubię spacery i jazdę na rowerze. Wykorzystuję ostatnie słoneczne dni. Słońce, to dla mnie naturalny detoks i zastrzyk życiodajnej energii. Zawsze mam ze sobą mały aparat i cykam foty :) Pamiętam, jak trudno mi było znaleźć swoje zainteresowania. Moje koleżanki coś projektowały, szyły, miały zdolności manualne, a ja nie.. Dopiero od niedawna (metodą prób i błędów) poznaję, co mnie kręci i fotografię zaliczam do ścisłej czołówki. Widzę, że nie muszę mieć super wiedzy, aby cieszyć się zdjęciem. Robię to dla siebie:)
 A jak już mi się nie chce szlajać po warszawskich parkach jadę do jakiejś restauracji (którym teraz
w Stolicy prawdziwe zatrzęsienie) na zup, która rozgrzewa, syci i dodaje energii. Ostatnio odwiedziłam knajpę Boston Port na Mokotowie. Może nie jest to najbardziej modne miejsce na dziś, ale dla mnie sprawdzone. Mają tam pyszne ryby i mój specjał na jesień - zupę rakową. Tym razem jednak spróbowałam zupy węgierskiej, która od razu przeczyściła mi nos i też ją polecam:) Do zup serwują grzanki czosnkowe, które są najlepsze w całej Warszawie:)

http://www.bostonport.pl/


Na pierwsze objawy kataru, bólu gardła czy przeziębienia chodzę do sauny. To wynalazek nieoceniony. Poza tym kilka sesji w niej i jestem totalnie zrelaksowana i rozluźniona. Mam czas na wyciszenie się, odpoczynek, zebranie myśli. Jak wychodzę stamtąd, to czuję, że moje ciało żyje! I nie jest to wcale droga impreza:) W stolicy mam swoją ulubioną, wypróbowaną miejscówkę. Klub Łaźnia na Puławskiej 119, żeby było łatwiej zlokalizować, przystanek tramwajowy Bukowińska.

 http://www.klublaznia.pl/

Jak jest mi źle, jak chcę sobie poprawić nastrój i samopoczucie wpadam do Łaźni i wcale nie mam ochoty z niej wyjść. Są różne sauny, tylarium, grota inhalacyjna (na katarek), ale też masaże (jakby ktoś był bogatszy), zabiegi, cuda wianki, full opcje. Na jesienną depresję jak znalazł. Teraz mają fajne promocje:

Poniedziałki za jedyne 30 zł, przez cały dzień dla wszystkich.
Piątki tylko 80 zł dla par, wstęp i ręcznik dla każdej z osób.
Cały tydzień studenci ze zniżką, do 26 roku życia z ważną legitymacją:
pn-pt w godzinach 10.00-16.00 za 20 zł
pn-pt w godzinach 16.00-22.00 za 30 zł
sb-niedz. za 30 zł


BECIA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz