wtorek, 16 października 2012

PARI PARI - czyli trochę Paryża w Warszawie :)

Pari Pari znajduje się w samym sercu Warszawy wchodząc do środka przenosimy się do centrum Paryża.

Wita nas nieduże a przestronne wnętrze, jest miło i przytulnie z akcentami francuskimi.




Jednak w Pari Pari wnętrze nie jest głównym atutem, najważniejsza jest karta z daniami - znajdziemy w niej kuchnie francuską z domieszką kuchni ogólnie europejskiej. Można zamówić nawet ślimaki ( 26 zł). W karcie znajdziemy naprawdę wszystko od naleśników, makaronów, burgerów po ryby i owoce morza oraz mięsa. Pierwsze co pomyślałam na ten temat to to że ta różnorodność może jest za duża może dania powinny być bardziej tematyczne - tylko z drugiej strony dlaczego ? Bo tak jest ogólnie przyjęte i inaczej nam się nie podoba ? Postanowiłam puścić wodze wyobraźni i zanurzyć się w tym niezmiernie ciekawym menu.

W Pari Pari codziennie są ciekawe promocje naprawdę warto na nie zerknąć okiem ( na naleśniki, burgery, mule... ). Ja skorzystałam z promocji weekendowej i po długim namyślę zamówiłam pół kaczki z sosem pomarańczowo figowym 32 zł - cena jak na pól kaczki naprawdę rozsądna. Towarzysz mojej kolacji zamówił natomiast zraziki z polędwiczki wieprzowej z jabłkiem i śliwką w sosie żubrówkowym i kluskami lanymi  też za 32 zł.

Kaczka po pierwsze była naprawdę ogromna, dla osoby takiej jak ja nie do zjedzenia cała z braku miejsca w brzuchu podana z pysznymi ziemniaczkami na maśle i jabłkiem. Sam jej widok zrobił na mnie ogromne wrażenie.


Smaczna, podana od serca, właściwie ja byłam najedzona połową porcji, w dobrej cenie.

Ale zraziki z polędwiczek wołowych to dopiero niebo w gębie. Było to na pewno jedno z najlepszych dań jakie w ogóle jadłam, niezwykłe połączenie smaku - sos żubrówkowy, lane, kładzione kluski, owoce - naprawdę smak nie do opisania do tego fajna sałatka  :)


Do tego wszystkiego baaardzo, naprawdę bardzo miła Pani Kelnerka. 

Do Pari Pari na pewno wrócę nie raz wypróbować reszty dań z kary, wszystkie wyglądają ciekawie. Jest to miejsce z bardzo dobra kuchnią w przystępnej cenie. Zapraszam, musicie sami spróbować :)




Alicja Jurkowska

poniedziałek, 8 października 2012

LOKAL BISTRO - CZYLI LANS NA BURGERA :)

Wiem, że pewnie większość z Was zna już to miejsce, ale na pewno nie wszyscy. Mimo licznych recenzji ja tez postanowiłam napisać coś od siebie na ten temat.

Lokal bistro znajduję się niedaleko kolumny Zygmunta, miejsce jest o tyle fajne, że w okolicy Starówki bije świeżością, nowością i młodymi ludźmi. Szczególnie, że w takim miejscu zazwyczaj spodziewamy się otwarcia kolejnej eleganckiej restauracji pod turystów, więc naprawdę miła niespodzianka.

Samo wnętrze Lokalu jest bardzo interesujące - chociaż nudzi mnie już trochę, fakt że większość knajp idzie w tym samym stylu, może i jest modny i fajny, ale jeszcze trochę a wszystkim się znudzi ( ja już ma powoli dosyć :) Czyli przestrzennie i surowo, dużo drewna i zamierzony efekt jakby nie wszystko było wykończone.



Menu oryginalne, proste. Głowne dania to burgery, każdy w okolicach 30 zł, ja zamówiłam klasycznego ponieważ jestem mięsożercą, ale obiecałam sobie, że wrócę tu jeszcze na burgera z jakimś rewelacyjnym, polskim serem pleśniowym ( ser zamiast kotleta, wyglądał obłędnie ). Burgery fajnie podane, na (znowu muszę to dodać ) bardzo popularnych drewnianych deseczkach. Do tego fajne piwka z Konstancina, i spróbujcie koniecznie paluchów Krysi lub Rysi (nie pamiętam :/ ) 5 zł, do piwa idealne !





Jeżeli chodzi o same burgery to zacznę od końca czyli od tego, że swoim najadłam się tak bardzo, że niestety nie dałam rady wypróbować nic innego :) Dla mnie za mało przyprawiony, ale podają sól i pieprz więc ok, mięso bardzo dobre, bułka wielka, może odrobinę za wielka, wielki pyszny pomidor, jedyne co to brakował czegoś zielonego, ale nie mam co narzekać - naprawdę dobry burger. I może to zabrzmi głupio smakował jak zdrowy burger, czuć, że produkty są wysokiej jakości i dobrze zrobione.

Z rzeczy, które koniecznie będę chciała spróbować oprócz burgera z serem to na pewno plaster miodu  na świeżym twarogu z gęstą śmietaną. Miejsce jest fajne zarówno na spokojny obiad jak i wieczór ze znajomymi, zaskakuje nalewkami od ziołowych do owocowych. I mimo, że jestem trochę zła, że ostatnio wszystkie miejsca podobnie wyglądają to naprawdę mi się podobało.






Alicja Jurkowska


sobota, 6 października 2012

ZAJĄC W KAPUŚCIE

Magia jest wśród nas, tylko trzeba otworzyć szerzej oczy i zajrzeć tam, gdzie nie wszyscy zajrzeć potrafią. Przechodząc często Pragą i starymi, dobrze znanymi szlakami, zboczyłam z kursu i trafiłam do bajki w stylu Alicja w Krainie Czarów...


Zając w Kapuście, to trudne do określenia miejsce... Trzeba tam wejść, żeby poczuć atmosferę tego wnętrza.I albo jest to miłość od pierwszego wejrzenia albo ... W każdym bądź razie ja wpadłam po uszy:)
Rustykalne, romantyczne, nastrojowe, nostalgiczne, tajemnicze...


Wielopokoleniowy klimat tworzy praskie miejsce, gdzie wyrabia się i piecze najlepsze drożdżowe ciasto w Warszawie. Czuć, że w tym placku jest dusza i widać, że właściciele Anka i Marcin wkładają w nie całe serce. Ciasto jest soczyste, a jednocześnie puchate, pełne rodzynek i posypane wielką ilością kruszonki.


Kiedy zamówicie ciasto na wynos dostaniecie do niego piękne, papierowe, romantyczne puzderko ze zdjęciem babki Marcina, która rozpoczęła wielopokoleniową tradycję pieczenia ciasta drożdżowego. Poznałam historię znad Liwca, bo wisi w Zającu na ścianie, razem z innymi historiami np. o starym stole...


Przechodząc do spraw przyziemnych kilogram ciasta kosztuje 37 zł, a całe ok 47. Można je znaleźć w wielu miejscach w Warszawie, bo stało się bardzo popularne wśród warszawiaków, jednak ja polecam zjeść pierwszy kawałek tej rozkoszy w Zającu na ul. Marcinkowskiego 7. To miejsce znalazło już zakątek w moim sercu. Wkrótce tam wracam...


Zwłaszcza, żeby popatrzeć na najlepszy malunek świata pt.SROKA Z NAJWIEGŻYM PIUREM ŚFIATA!


http://www.facebook.com/pages/ZaJ%C4%85C-w-KaPu%C5%9AcIe/173767069367224?ref=ts&fref=ts

telefon do Zająca w Kapuście: 798 131 254

Becia

SOLEC 44

Solec 44 - czyli - kuchnio-kawiarnio-klubo-świetlica miejsce do, którego dość długo się wybierałam zachęcana pozytywnymi opiniami.

Ulokowany w ciekawym miejscu, obok Mostu Poniatowskiego i przejeżdżających pociągów. Wnętrze lokalu surowe, przestrzenne, ładne i modne. Pierwsze wrażenie ok.




Menu ciekawe, jednak zdecydowanie za drogie. Oprócz zup i przystawek nie znajdziemy tam nic poniżej 25 zł. Steki (40-50 zł), risotto z pęczaku, kanapki na ciepło i zimno np. z boczkiem i jajkiem (kanapki 25 zł !). Duży wybór alkoholu i kolorowych drinków na bazie specjalnych syropów Solca. Zamówiłam zupę krem z dyni 12 zł i grillowanego burgera z jakimś specjalnym serem, którego nazwy nie pamiętam 29 zł. Usiadłam do stolika i zaczęłam oczekiwanie niestety strasznie długie. W międzyczasie zobaczyłam wielką szafkę z wspaniałymi planszówkami, jednak pobieranie opłaty 1 zł za osobę za możliwość grania to dla mnie skandal i w ogóle straszny obciach.



Wracając do dań, które po dłuższym czasie dotarło do mojego stolika - zupa krem kalafiorowa z grzankami naprawdę bardzo dobra, może liczyłam na większą porcję, ale jej smak był wyjątkowy.



Burger wyglądał niesamowicie, z ciemną wypieczoną grzanką, dwoma rodzajami sera, i ciekawmy kwaskowatym sosem chyba z granata. Ale znowu jedna uwaga, mięso miało być wypieczone i faktycznie było tylko z zewnątrz a w środku lekko surowe :) Pomijając ten jeden szczegół  burger był bardzo oryginalny i bardzo smaczny.


Ja pewnie w to miejsce nigdy nie wrócę, ale podejrzewam, że może mieć wielu zwolenników ze względu  na dobre i ciekawe jedzenie. Polecam tym, którzy mają grubszy portfel i lubią przygody kulinarne, nowe smaki i oryginalne potrawy.

Moje odczucia mieszane trochę plusów i trochę minusów, musicie sprawdzić sami.



http://www.solec.waw.pl/pl/
http://www.facebook.com/pages/Solec-kuchnio-kawiarnio-klubo-%C5%9Bwietlica/111007698940536?fref=ts

Alicja Jurkowska


piątek, 5 października 2012

BLACK SHEEP

Młody lokal, świeże tchnienie, alternatywny klimat, czyli BLACK SHEEP Pub & Snowstore przy Alei Jana Pawła wejście od Nowolipek. Trafiłam bez problemu, bo u drzwi przywitała mnie wielka, biała owca:) Miejscówka zapewne wkrótce będzie tętniącą życiem arterią, ma potencjał i klimat.

Cztery poziomy przygotowane do dobrej zabawy. Na samym dole znajduje się sklep nie tylko z odzieżą, czy dodatkami na stok, ale goszczą tam alternatywni projektanci, których ma być coraz więcej.


Poziom zero, to bar ze stolikami, na górze jest miejsce na chiiloutową pogawędkę na sofach albo sympatyczną imprezkę.

Poziom czwarty to koncerty, pokazy, degustacje i różne akcje:) Dużo miejsca, nowoczesny design, wąsaci Panowie i szeroko pojęta kuchnia europejska.

Ja skorzystałam z zestawu lunchowego, który serwowany jest do 17:00 - dwa do wyboru, ja postawiłam na polskie smaki.
http://www.facebook.com/blacksheepwarsaw Black Sheep, to dobre miejsce dla młodych, ciekawych, alternatywnych:) Dużo się tam dzieje i dziać będzie jeszcze więcej!!

Becia

czwartek, 4 października 2012

NIE DAJ SIĘ JESIENI !!


Pomyślałam sobie: "jesień zaskoczyła Polaków", bo nawet się nie obejrzałam, a już mamy jesień w pełnej krasie. Nagle z dnia na dzień zrobiło się tak zimno, że musiałam płaszcz z szafy wydostać. Już po 18:00 ciemno, rano szaruga, a temperatura nie przekracza 15 stopni:( Słoneczka mało, zaczął padać deszcz. Pojawiła się we mnie jakaś melancholia, żal, że już koniec lata i frustracja, że oby do wiosny. Czułam, że ciężej wstaje mi się do pracy, więcej jem i jakoś tak mi niewygodnie w tym życiu... Jak się okazało przyczyną może być sezonowa depresja... A co to w ogóle jest??

Depresja jesienna, zimowa czyli czym są sezonowe zaburzenia afektywne
Mówi się na to depresja jesienna lub zimowa, depresja sezonowa, a bardziej naukowo “sezonowe zaburzenia afektywne” lub “depresja o sezonowym wzorcu przebiegu”. Wszystko to oznacza przypadłość, która dopada wielu z nas jesienią lub zimą. Odbiera chęć do życia, pozbawia energii i radości. Przyjrzyjmy się jej bliżej:
  • ciągłe zmęczenie
  • uczucie smutku 
  • senność połączona z zaburzeniami snu
  • drażliwość
  • zwiększony apetyt - szczególnie na węglowodany (słodycze!)
  • osłabienie popędu płciowego.
źródło : http://pokonajstres.chart.civ.pl

No to ja!! Ale wcale mi się nie podobało, jak napisali, że taka sezonowa depresja może przekształcić się w depresję z pełnymi objawami... Pomyślałam sobie, że łapię tego byka za rogi i sio mi z tą depresją sezonową :D Mimo, że podczas jesieni i zimy trzeba włożyć więcej wysiłku w nasze aktywności, to paradoksalnie może to nam wyjść na dobre, bo możemy odkryć, to czego nigdy nie doświadczaliśmy, nie znaliśmy, nie robiliśmy. Ja mam takie pomysły na tą jesienną "chanrdę" :

Bardzo lubię spacery i jazdę na rowerze. Wykorzystuję ostatnie słoneczne dni. Słońce, to dla mnie naturalny detoks i zastrzyk życiodajnej energii. Zawsze mam ze sobą mały aparat i cykam foty :) Pamiętam, jak trudno mi było znaleźć swoje zainteresowania. Moje koleżanki coś projektowały, szyły, miały zdolności manualne, a ja nie.. Dopiero od niedawna (metodą prób i błędów) poznaję, co mnie kręci i fotografię zaliczam do ścisłej czołówki. Widzę, że nie muszę mieć super wiedzy, aby cieszyć się zdjęciem. Robię to dla siebie:)
 A jak już mi się nie chce szlajać po warszawskich parkach jadę do jakiejś restauracji (którym teraz
w Stolicy prawdziwe zatrzęsienie) na zup, która rozgrzewa, syci i dodaje energii. Ostatnio odwiedziłam knajpę Boston Port na Mokotowie. Może nie jest to najbardziej modne miejsce na dziś, ale dla mnie sprawdzone. Mają tam pyszne ryby i mój specjał na jesień - zupę rakową. Tym razem jednak spróbowałam zupy węgierskiej, która od razu przeczyściła mi nos i też ją polecam:) Do zup serwują grzanki czosnkowe, które są najlepsze w całej Warszawie:)

http://www.bostonport.pl/


Na pierwsze objawy kataru, bólu gardła czy przeziębienia chodzę do sauny. To wynalazek nieoceniony. Poza tym kilka sesji w niej i jestem totalnie zrelaksowana i rozluźniona. Mam czas na wyciszenie się, odpoczynek, zebranie myśli. Jak wychodzę stamtąd, to czuję, że moje ciało żyje! I nie jest to wcale droga impreza:) W stolicy mam swoją ulubioną, wypróbowaną miejscówkę. Klub Łaźnia na Puławskiej 119, żeby było łatwiej zlokalizować, przystanek tramwajowy Bukowińska.

 http://www.klublaznia.pl/

Jak jest mi źle, jak chcę sobie poprawić nastrój i samopoczucie wpadam do Łaźni i wcale nie mam ochoty z niej wyjść. Są różne sauny, tylarium, grota inhalacyjna (na katarek), ale też masaże (jakby ktoś był bogatszy), zabiegi, cuda wianki, full opcje. Na jesienną depresję jak znalazł. Teraz mają fajne promocje:

Poniedziałki za jedyne 30 zł, przez cały dzień dla wszystkich.
Piątki tylko 80 zł dla par, wstęp i ręcznik dla każdej z osób.
Cały tydzień studenci ze zniżką, do 26 roku życia z ważną legitymacją:
pn-pt w godzinach 10.00-16.00 za 20 zł
pn-pt w godzinach 16.00-22.00 za 30 zł
sb-niedz. za 30 zł


BECIA

środa, 3 października 2012

PAN ZIEMNIAK

Przechadzając się często wzdłuż pawilonów na Al. Jana Pawła II przez długi czas nie mogłam dostrzec nic oprócz sex shopów, salonów z sukniami ślubnymi oraz kebabami i chińczykami. Miejsce niby pełne lokalów gastronomicznych z jedzeniem, ale niestety mało mnie zachęcały aż do czasu..... aż do czasu otwarcia niedawno (2 miesiące ) PANA ZIEMNIAKA ! :) Gdy tylko dowiedziałam się o tym miejscu mój entuzjazm wywołały po pierwsze pieczone ziemniaki, które kocham całym sercem, a których w Warszawie właściwie nie ma a po drugie nadzieja, że w końcu w tym miejscu będzie działo się coś fajnego.



Pobiegłam sprawdzić. Pierwsze pozytywne wrażenie to wnętrze, choć małe urządzone przyjemnie i estetycznie, drugie to bardzo sympatyczna obsługa, widać, że zaangażowana w pieczenie swoich ziemniaków :) Po trzecie menu - ilość dodatków, które można dobrać do ziemniaka wprawiła mnie w osłupienie i zawroty z głowy, nie mogłam się zdecydować.



Można zamówić 2 wielkie ziemniaki z masłem i serem za 6 zł lub dobierać do nich niesamowite dodatki od 4 do 8 zł ( cena dodatku na dwa ziemniaki ) i dodatkowo każdy ziemniak może być z innym dodatkiem (szaleństwo). Dodatki od twarożków, masła i oliwy smakowe, fetę, tuńczyka po sos boloński , bigos czy kurczak w sosie kurkowym - cała masa pysznych dodatków, a na dodatek odniosłam wrażenie, że ich kompozycje się zmieniają bardzo często a nawet codziennie:)




Podsumowując miejsce oceniam bardzo pozytywnie. Ziemniaki smakują wyśmienicie ja najadłam się już jednym połowę drugiego zjadłam z łakomstwa i byłam najedzona do końca dnia.

Jest też menu lunchowe (pon.-piątek. 11:00-16:00, 16 zł, dwie opcje : 2 ziemniaki z różnymi dodatkami plus surówka i napój, lub jeden ziemniak z dodatkiem, zupa, surówka i napój) a ziemniaki można zamawiać na wynos w obrębie 5 km. 

Miejsce jedyne takie w Warszawie, serdecznie polecam !

http://www.facebook.com/panziemniakwarszawa


Alicja Jurkowska